Choć obligacje korporacyjne polskich spółek giełdowych bądź pozagiełdowych nie cieszą się obecnie szerokim zainteresowaniem pośród inwestorów indywidualnych, to jednak od czasu do czasu na różnych forach pojawiają się zapytania dot. tego tematu, niestety widać, że są to zapytania od osób dopiero co poznających inwestowanie w tego typu obligacje, często mylnie wychodząc z założenia, że inwestowanie w obligacje korporacyjne to "łatwy dochód na wysoki procent". Nic bardziej mylnego, w przeszłości sam przez kilka lat inwestowałem w obligacje korporacyjne i nawet wychodziło mi to całkiem nieźle,
choć i ja nie ustrzegłem się wpadki, i pomimo niezachwianej (wtedy) reputacji założyciela spółki, mocnego rozwoju w perspektywicznej branży, artykułach wychwalających spółkę i jej zarząd w prasie biznesowej typu "Forbes", po jednym zdarzeniu jakim było wypowiedzenie kredytów przez bank PEKAO wszystko się zmieniło, obligacje, które miały być wykupione w roku 2017, do dzisiaj leżą zablokowane na rachunkach, CEO po uchyleniu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania do dzisiaj przebywa na wolności swobodnie wypoczywając w "ciepłych krajach", natomiast ostatecznie wiele wskazuje, że na dniach sprawa ulegnie przedawnieniu, a największymi stratnymi w tym całym biznesie będą "dawcy kapitału" w postaci inwestorów oraz pracownicy, którzy nie doczekali się swoich wynagrodzeń za pracę. O historiach niewykupionych obligacji z rynku Catalyst można by napisać książkę, jednak pojawia się pytanie czy inwestor indywidualny ma jakąś szansę na inwestowanie z sukcesem w obligacje korporacyjne. Oczywiście, że tak, choć włożenie ogromu pracy w analizę spółki, jej sprawozdania finansowego nie gwarantuje sukcesu, trzeba mieć też trochę "szczęścia", że zarząd jest uczciwy. Obligacje korporacyjne są instrumentami bardzo wolatylnymi (łatwo podatne na zawirowania rynkowe, zmienne w wycenie), więc cena w czasie może ulegać zmianom. Inwestując w obligacje korporacyjne należy:
1) zwrócić uwagę na historię obligacyjną emitenta, czy w przeszłości już ich obligacje były notowane na rynku papierów dłużnych, czy wystąpiły jakieś problemy, zaległości, nieterminowe wypłaty odsetek, nieterminowy wykup obligacji w przeszłości, czy któryś z byłych członków zarządu miał problemy z prawem, został skazany, a obecnie może wykonywać swoją funkcję nieformalnie poprzez osobę trzecią na tyle, na ile takie informacje możesz znaleźć w prasie/internecie (takie przypadki były w przypadku jednej spółki deweloperskiej z Catalyst),
2) czy obligacje zostaną w określonym terminie wprowadzone na rynek publiczny lub już są na nim notowane, niezależnie od tego jak przekonywujący jest doradca lub materiał marketingowy/oferta, jeśli obligacje nie są lub nie będą notowane na rynku publicznym, to wybór takich obligacji to oczywisty błąd inwestycyjny,
3) oprocentowanie, to ono zachęca i przyciąga ale ostatecznie im wyższy %, tym wyższe ryzyko, należy unikać tych najbardziej ryzykownych
4) inwestuj tylko te pieniądze, które na prawdę możesz stracić, na tym rynku może być to kwestią czasu, dochodzenie roszczeń w przyszłości wiąże się także z poniesieniem dodatkowych kosztów ze strony posiadacza obligacji,
5) dlatego jeśli inwestujesz małe kwoty np. po 1000 zł w obligacje jednej spółki, to korzystniejsze może być dokupienie już posiadanej serii obligacji, niż dokupienie drugiej serii za kolejne 1000 zł. To delikatnie obniży koszty administracyjne, które poniesiesz w swoim domu maklerskim, aby móc walczyć o swoje u syndyka.
6) Każda, nawet największa firma może upaść bądź może zatracić zdolność do regulowania bieżących zobowiązań finansowych, zatem fakt, że obligacje są w portfelu inwestycyjnym jakiegoś funduszu też niekoniecznie musi oznaczać, że ryzyko upadłości jest żadne, w przeszłości spółka PBG była częścią WIG20, jej pozycja na rynku była niezachwiana, była liderem, jednak potem wszystko się zmieniło, dziś nikt pewnie nie wie co to za firma, ale mniej więcej większość inwestorów kojarzy Rafako (które kiedyś było w moim portfelu dywidendowym, a po przejęciu przez PBG stało się "dawcą tlenu" dla tego statku, który jak tonął to ciągnął na dno wszystko ze sobą pozbywając się także nieżyjącego już CEO p. W. Różackiego, który zbudował siłę i pozycję spółki, ale potem na szczęście został doceniony przez japońskie Hitachi. Zatem ryzyko niewypłacalności obligacji, nawet od spółki, której upadłości nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jest możliwe. Choć na rynku są też uczciwi emitenci, a w przeszłości np. spółka PCC Rokita wysyłała mi miłe gadżety na święta jak czekoladki czy inne prezenty dla inwestorów posiadających ich obligacje.
Zatem nie ma reguły, jednak na tym rynku trzeba być dużo bardziej uważnym niż na rynku akcji, zatem najlepiej inwestować na rynku obligacji korporacyjnych (ogólnie fixed income) poprzez fundusze (czy to ETFy, czy to TRUSTy), które posiadają szeroko zdywersyfikowane portfele obligacji korporacyjnych, dzięki temu unikniesz tego, co nieprzyjemne, w miarę możliwości zachowasz zainwestowane środki, niewypłacalność emitenta zostanie rozmyta w szeroko zdywersyfikowanym portfelu obligacyjnym, często jej nie zauważysz, a dywidendy z takiego funduszu będą wpływały co miesiąc na rachunek inwestycyjny. Poniżej screen fragmentu składu portfela funduszu Fidelity US High Yield (fundusz wybrany przypadkowo jako przykład), tutaj jedna seria obligacji niewykupionych (defaulted) jest jak kropla w morzu, jej brak zostanie szybko nadrobiony przez wzrost wartości portfela. Obligacje korporacyjne, to zupełnie inny instrument niż obligacje np. skarbowe, wszelkie zabezpieczenia na aktywach, często okazywały się czymś zupełnie innym, niż oczekiwano.
Zatem podsumowując nie ma nic złego w inwestowaniu w obligacje korporacyjne przez instytucje finansowe, które posiadają szeroko zdywersyfikowane portfele inwestycyjne oraz środki na pomoc prawną, natomiast w przypadku inwestorów indywidualnych mających dzisiaj dostęp do najważniejszych rynków z całego świata, a także możliwość uzyskania podobnego oprocentowania/yieldu przy nieporównywalnie niższym ryzyku, wybór obligacji korporacyjnych, to niekoniecznie rozsądne posunięcie, natomiast nakład pracy potrzebny na analizę jest nawet większy niż przy wyborze spółki dywidendowej.